Frank szwajcarski – waluta niewielkiej alpejskiej gospodarki o niewielkim znaczeniu dla światowej ekonomii od lat jest jedną z najmocniejszych na świecie. Tradycyjnie uchodzi za tzw. safe haven, w kierunku której migruje kapitał, w czasie zawirowań politycznych i ekonomicznych. To również waluta, w której są nominowane kredyty setek tysięcy Polaków. Czego można spodziewać się po kolejnych miesiącach po Franku?
Przyszłość złotego
Rozpoczynając analizę pary walutowej, w której skład wchodzi również polska waluta, warto zacząć właśnie od kondycji polskiego środka płatniczego. Tu niestety nie ma zbyt wielu sygnałów wskazujących na potencjalne umocnienie. Na rynkach wyraźnie widać rosnącą awersję do ryzyka, a polski złoty wciąż uchodzi za walutę gospodarki rozwijającej się, w dodatku polska giełda nie przyciąga inwestorów, którzy sprowokowaliby zakupy naszej waluty. To, co dzieje się z PLN w momencie rynkowych niepokojów mogliśmy zaobserwować w drugiej połowie marca, kiedy dosłownie w ciągu kilku dni jego kurs wobec najważniejszych walut świata – dolara, euro czy franka bardzo mocno zanurkował. W stosunku do CHF deprecjacja złotego zatrzymała się dopiero w okolicach 4,38, choć jeszcze dwa tygodnie wcześniej oscylowała w granicach 4 złotych.
Niestety działania fiskalne i monetarne związane z polską walutą raczej nie zwiększają zaufania inwestorów. Dodruk około 100 miliardów złotych przez NBP w ramach tarcz antykryzysowych, stosowanie przez rząd „kreatywnej księgowości” polegającej na ukrywaniu realnej skali zadłużenia i dosyć negatywny sentyment do polskiej polityki przez inwestorów sugerują raczej dalsze osłabianie polskiej waluty – szczególnie, że jej absorpcja na świecie jest dość mocno ograniczona, a skala dodruku w zestawieniu z PKB porównywalna z największymi gospodarkami świata.
Czy frank będzie silny?
Z drugiej strony analizując parę walutową PLN/CHF należy przyjrzeć się frankowi. Tu sytuacja jest zgoła odmienna – frank jest na wieloletnim trendzie wzrostowym, którego nie jest w stanie zatrzymać Bank Centralny. Zbyt silna waluta jest problemem dla niewielkiej, eksportowej gospodarki, jednak dalsza walka z rynkiem jest niemożliwa, pomimo podejmowania niestandardowych instrumentów finansowych. W 2015 roku SNB poddał się i zaprzestał utrzymywania sztywnego kursu franka w stosunku do euro na poziomie 1:1,20 i w ciągu jednego dnia jego kurs wzrósł o 22%. Szwajcarzy podejmowali jeszcze próby utrzymania aprecjacji w ryzach i od 5 lat utrzymują negatywne stopy procentowe, a także bez przerwy zwiększają bilans SNB (czyli dodrukowują walutę, którą następnie wyprzedają na rynku). Wszystko to bez rezultatu – i to pomimo rekordowemu bilansowi aktywów Banku Centralnego względem PKB wśród gospodarek rozwiniętych, aż na poziomie prawie 125%. Można już odnieść wrażenie, że SNB brak pomysłów na walkę z umacnianiem franka i wszelkie działania – standardowe, jaki i niestandardowe – zdają się być nieskuteczne.
W perspektywie średnioterminowej – awersji do ryzyka, migracji kapitału do safe haven i długofalowego trendu na CHF można spodziewać się jego dalszego umacniania względem PLN. Jeśli jednak w dłuższej perspektywie dojdzie do odbicia na światowych rynkach, to można spodziewać się umacniania złotego, napędzanego również napływem kapitału na polską giełdę – ta aktualnie jest jedną z najatrakcyjniej wycenianych na świecie i może być łakomym kąskiem dla inwestorów z całego świata. Jeśli chciałbyś rozpocząć inwestycje na własny rachunek, to warto byś zapoznał się z ofertą Saxo Banku, o której więcej tutaj.